Ja naprawdę rozumiem założenie i ideę... miał być wzniosły i podnościć na duchu, miał być o tym co w życiu najważniejsze, jednak film nie udźwignął tematu. Wszystko w tym filmie razi, nie ma żadnych emocji a poważne sceny zostały przedstawione w takiej formie, że może wywoływać jedynie niesmak albo śmiech. Oklepane zwroty wśód kwiatuszków (sceneria niczym z Teletubisiów) miało być pięknie a wyszedl jeden wielki kicz. O ile początek nie zapowiada jeszcze tragedii , to druga część w której Mac "poszukuje sensu życia" to jedno wielkie nieporozumienie.