Najbardziej cenię komedie, które dzieją się na granicy prawdopodobieństwa psychologicznego. Otoczka może być zwariowana, zbiegi okoliczności niesamowite itp. - ale ludzkie reakcje powinny być takie, żeby widz mógł utożsamić się jakoś z bohaterami. Niestety, kiedy robi się komedię także dla dzieci ("film familijny"), jest pokusa, żeby czasem przesadnie mrugać do mniejszego widza, bo wiadomo, że on ze światem dorosłych i tak się nie bardzo utożsami. A ma frajdę oglądając dużego, który przewraca oczami i wrzeszczy albo robi coś podobnie widowiskowego. No i jest koszmarnie głupi. Dla dużego widza wystarczającą pointą filmu byłaby np. niespodzianka urodzinowa dla doktora. Ale dla małego robi się jeszcze doktora "śmiesznie" wariującego, który w rezultacie wysadza sobie domek itp. To właśnie nazywam przeszarżowaniem. Niektóre epizody też są takie - o krok za dużo. I dlatego ta niezła komedyjka z przyjemnym pomysłem nie zbliża się nawet do genialnego "Dnia świstaka". A szkoda!